Gaz 69 M

Gaz 69 to wóz od którego zaczęła się moja pasja do zabytkowej motoryzacji. (tak naprawdę była to szklanka z czerwonym autkiem, prawdopodobnie tartą, którą dostałem na ósme urodziny). Pierwszego Gaz-a rozebrałem w wieku 16 lat. Teraz po 20 latach wciąż mnie to bawi…
Ten egzemplarz, miał być perfekcyjny. Dwa lata trwało znalezienie kompletnego egzemplarza do remontu. Auto trafiło do mnie całkowicie wyeksploatowane od sympatycznego Pana, używał dwóch takich gazików w firmie organizującej tzw: „eventy”. Obydwa samochody zakupiliśmy ponieważ pomimo tego, że jak wspomniałem samochody, był całkowicie zużyte, miały zamontowany gaz i inne przeróbki, były w 90% kompletne.
Części do tej odbudowy gromadziłem już znacznie wcześniej, ich kompletacja zajęła myślę ze ok. 3 lat. Ale plan był taki, auto ma być perfekcyjne w każdym calu, dokładnie takie jak opuszczało fabrykę (no bez przesady miało być lepsze, jednak jakość produktów sowieckich pozostawiała wiele do życzenia).
Remont trwał 2 lata. Rozpoczął się od całkowitego rozebrania pojazdu, wypiaskowania ramy, remontu kasty, a następnie żmudnego, dokładnego montażu. Jak to wyglądało możecie zobaczyć w galerii.
Auto jest skompletowane w 100% wg specyfikacji rosyjskiej z końcowej produkcji tj. 1970 roku. ( cechy charakterystyczne to np. rosyjska instalacja elektryczna, rosyjskojęzyczne tabliczki wewnątrz pojazdu i inne detale). Auto pierwotnie, w wojsku służyło jak Gaz 69 M / RsM1 co jest symbolem oznaczającym, że był to wóz Rozpoznania skażeń. W związku z tym miał w nadwoziu szereg przeróbek, które trzeba było usunąć żeby przywrócić mu pierwotny wygląd. Wszystko zostało dokładnie otworzone, zabezpieczone farbą epoksydową a następnie pomalowane odpowiednim odcieniem farby tyle tylko, że lakier został wypolerowany. Gaz 69, fabrycznie był malowany piecowo, nie dbano zwykle o wygląd tej powłoki. Po przyjeździe do Polski , przed przekazaniem do służby lub „ZN”, były przerabiane wg Polskiej specyfikacji i malowane farbą nitro w polski odcień zieleni i barwy taktyczne. Farba nitro szybko „matowiała” auta żeby dobrze się prezentowały, pastowano lub zasmarowywano ropą. Wszystkie drobne elementy pomalowano piecowo na czarno, unikając jak ognia modnego teraz „tzw cynkowania na żółto”. Moda z za wschodniej granicy na „złoto” wkroczyła do naszego środowiska szerokim frontem, bezkrytycznie przyjmowana przez koleżeństwo. Złota galanteria może i ładnie wygląda ale: 1. Jest niepraktyczna, łatwo ulega uszkodzeniom. 2. Nie jest maskująca i błyszczy się, tworzy refleksy. Nie chciałbym zginąć z powodu błyszczących złotem zaczepów maski. … a takie pojawiły się jako „nowe i oryginalne”. Mam trochę części w magazynie, faktycznie oryginalnych, nowych z radzieckimi i polskimi stemplami i żadna z nich nie jest cynkowana na żółto. Te żółte części owszem funkcjonowały ale jako elementy np. Pabiedy M20.
Odstępstwem od oryginalnej specyfikacji są w tym egzemplarzu: mocowanie łopaty na modłę WPL , na zewnątrz pojazdu a nie pod ławką (po prostu zawsze chciałem takie mieć) odcień zieleni zgodny z WPL (zdobyłem fabryczny polski błotnik – WPL miało własną produkcję części między innymi błotników, stąd na rynku znajdują się błotniki z małym – rosyjskim otworem na lampy i dużym pochodzącym z żuka, warszawy czy nysy), farba jest też wypolerowana. Oraz najbardziej rzucające się w oczy „NOTEK –i” na przednich lampach. Zostały założone ponieważ auto jest wyposażone w oryginalne reflektory strumieniowe. Dzięki zaciemniaczom nie oślepiam innych kierowców.
Auto zostało docenione przez magazyn Classic Auto i zaprezentowane w dziale „jak żyć z…” w Październiku 2014 roku

Możliwość komentowania jest wyłączona.