|
Tatra 12 to nie „Oldtimer” to „Pojazd Archaczny”. Kupiłem ją kilka lat temu od mojego serdecznego, znacznie starszego kolegi, który porzucił ten projekt dochodząc do wniosku, że choć autko jest urocze, to on „na stare lata” chciałby odrobinę więcej luksusu. Dobiliśmy targu, wtrąciła się w to #najlepszazżonwłaścicielkaautadlażonyfiat600 i dołożywszy swoje „3 grosze”, sprawiła, że w pakiecie z Tatrą, przyjaciel ów, sprzedał jej kolejne #autodlażony, ale to już zupełnie inna, niezupełnie nie po mojej myśli historia. Od początku wiedziałem, że to będzie wyzwanie. Auto stało przez dłuższy czas dlatego… że szczerze powiem…. bałem się trochę ją zacząć. W „międzyczasie” (to taki krasnoludek fleksji polskiej #hermetycznyżart) skończyłem Syrenkę R20, Fiata 125 kombi… no i wreszcie nie było wyjścia, kilka dni temu, przetoczyłem ją do garażu. Gdzie tu trudność spytacie? – Jeżeli tak, to znaczy, że nie wyobrażacie sobie jak totalnie inna to technika. Jak niesamowicie myśl techniczna poszła zupełnie innymi torami jak ten „wynalazek”. Tatra jest GENIALNA w swojej prostocie i mam nadzieję, że starczy mi motywacji, żeby pokazywać wam ją w kolejnych fazach remontu. Niestety ta prostota jest onieśmielająca. Nie bardzo wiem od czego zacząć :). Na razie ułożyłem te puzzle na stole i robię inwentaryzacje, wiem że kilka elementów będę musiał dorobić, ale wiecie co? To jest niesamowite że nawet najbardziej skomplikowany element (jak na Tatrę) do tego wozu można dorobić. Nauczę się przy niej bardzo dużo i już się cieszę na tę przygodę (oraz na to że bawiłem się już w odlewanie różnych rzeczy z metali bo bez tego się nie obejdzie). Plan jest niby na MPPZ 2019….. ehhh.
Trzeba uczciwie powiedzieć, że w aucie dużo jest już zrobione. Najważniejsze z mojego punktu widzenia to oczywiście drewno. Tu mam „problem z głowy”. Blachę trzeba jednak nieco poprawić. Mechanicznie coś poprawić, coś naprawić, coś dorobić – słowem standard … tyle, że w niestandardowej sytuacji.
Do auta otrzymałem sporo dokumentacji i certyfikat z Muzeum Fabryki Tatry w Koprzywnicy Dzięki temu dokumentowi, wiem, kto i kiedy kupił „moją” Tatrę 12, wiem, że wyszła z fabryki jako „torpedo” – czyli taki ekstremalny kabriolet z namiocikiem nie chroniącym przed niczym poza słońcem. Co ciekaw do mojego kolegi trafiła przerobiona na pickupa – co było dość powszechną praktyką w latach ’30 i ’40 tych. Kolega pieczołowicie, porównując egzemplarze istniejące oraz te w muzeum (muzeum jest bardzo pomocne przy odbudowach wszelkich Tatr) odtworzył oryginalne nadwozie. Innymi słowy … chyba, (jak mawiał mój ukochany Profesor) piętrząc zastrzeżenia, jestem gotowy do tej renowacji… chyba…. zobaczymy…. ale nie trzymajcie mnie za słowo z tym MPPZ 2019…
Jeżeli masz ochotę śledzić #jaktobyło to zapraszam do poniższej galerii.
Pokazujemy i udowadniamy że:
– Można?
– Można!
|